środa, 23 stycznia 2013

Szkicowanie i malunki akwarelą


W szkole malowałam przeciętnie. Z rysunków byłam taka sobie. Ale gryzmoliłam, przerysowywałam piękne obrazy, które mi się podobały. Niektóre wisiały nawet na ścianie. Malowałam też w liceum ściany swojego pokoju ku trwodze mojej mamy. "Der Kuss" Gustava Klimta zdobił pół ściany w moim pokoju, namalowany na tynku akwarelą. Ładne to było. W naszej klasie w liceum wisialy portrety wykonane w olowku przeze mnie Goethego, Schillera i Heinego - bylam dumna z tych szkicow.
Malowałam pieski -  nad moim tapczanem wisiała ogromna scena z bajki o "Spiącej królewnie", a wnękę zapełniłam bohomazem z faraonem. Mnie się to podobało. No, przynajmniej jednej osobie.


To wykonałam na prezent dla jednej z przyjaciółek.
 Z ilustracji Zofii Kopel-Szulc.
Te ikone zrysowalam z prawdziwej starej ikony rosyjskiej.
Teatr Wielki w Warszawie naszkicowalam przed matura - stala wtedy jeszcze Nike. Ponizej w kolorach August Macke.




Później szkicowałam ołówkiem, wychodziło ładnie, przyszło mi nawet do głowy tuż przed maturą, by studiować architekturę. Oj, jak dobrze, że zostałam lingwistką. Ot, taka byłam pragmatyczna bardzo, ponieważ nie wydawałam pieniędzy na reprodukcje, tylko malowałam sobie sama, co mi się podobało. Prawda, że praktyczna jestem? I jaka oszczędna!



2 komentarze:

  1. No to jesteś wszechstronna, z reguły jak ktoś śpiewa, to niekoniecznie rysuje i maluje. Ten Twój obrazek i szkice są naprawdę ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dlaczego malarz nie powinien umiec spiewac?
      Nie jestem specjalistka, ani w tym, ani w tamtym - ot, probowalam sobie wszystkiego po trochu i wychodzilo. Jedno jest pewne: gdybym uczyla sie w szkole muzycznej, na pewno bym ja skonczyla, albo i nawet wiecej. To bylo marzenie, ciagnace sie za mna dlugie lata.

      Usuń